O tym jak bardzo trzeba być odpowiedzialnym za swoje postępowanie oraz że w dobie internetu nic nie ginie przekonał się niedawno irlandzki trener Gordon Elliott. Kilka tygodni temu światło dzienne ujrzało zdjęcie trenera siedzącego okrakiem na koniu, który padł podczas treningu. Uśmiech na na jego twarzy oraz gest victorii spotęgował negatywny wydźwięk tego obrazka. Trzykrotny zwycięzca Grand National w Aintree, po złożeniu wyjaśnień w siedzibie irlandzkich władz wyścigowych – IHRB, usłyszał werdykt o zawieszeniu licencji trenerskiej na sześć miesięcy oraz nałożeniu kary pieniężnej w wysokości 15.000€. Formalnie nie naruszył dobrostanu zwierząt, natomiast jego zachowanie zostało potraktowane jako „działanie na szkodę wizerunku wyścigów konnych”. link
Elliott został zawieszony na dwanaście miesięcy, ale połowę tego okresu zostało anulowane. W międzyczasie brytyjskie władze wyścigowe – BHA, zakazały startów koni trenera Elliotta na Wyspach niezależnie od decyzji władz Irlandii. Wbrew pozorom trener poniósł zdecydowanie większą karę niż nałożył na niego Jockey Club. Wielu stałych właścicieli, może pod presją społeczną, a może faktycznie uznali takie zachowanie za szkodliwe, wycofało swoje konie z treningu u Elliotta.
Trochę w cieniu powyższej sprawy przewinął się wątek jeźdźca Roba Jamesa, którego podobne zachowanie zostało uwiecznione na filmie i wyszło na jaw w social mediach. IHRB w tym przypadku również zawiesiło licencję na dwanaście miesięcy, ale osiem anulowano. link
Nie ma co dywagować nad wysokością kary i jej automatycznego zmniejszenia w powyższych przykładach. Ważniejsze jest to, że przepisy w wielu krajach zawierają regulacje pozwalające na wyciąganie konsekwencji względem takich zachowań, które mają miejsce poza areną zmagań koni („działanie na szkodę wizerunkową wyścigów konnych”). Oprócz tego władze wyścigowe ściśle współpracują z Policją i innymi instytucjami rządowymi. Dzięki czemu wszelkiego rodzaju patologiczne zachowania podlegają ścisłej kontroli i są piętnowane. Podczas jednego z większych dni wyścigowych nieetyczne postępowanie gwiazdek telewizji spowodowało, że obie panie dostały kilkumiesięczny zakaz wstępu na wszystkie tory wyścigowe w Anglii. Przemoc domowa Patricka Valenzuela (zwycięzcy Kentucky Derby) została zgłoszona na Policję. Kłopoty narkotykowe u jeźdźców włącznie z przypadkami handlu są jednym z głównych problemów wyścigów konnych na świecie i podlegają nadzorowi. Również wszelkiego rodzaju „hejtowanie” w sieci spotyka się z ostrą reakcją władz wyścigowych. Oczywiście nie chodzi tu tylko o karanie. Chodzi o świadomość, że takie zachowania istnieją i należy z nimi walczyć. Tym bardziej, że pod naporem społecznym wyścigi są ciągle pod lupą.
Komisja Techniczna w Polsce może wyłapać w trakcie dnia wyścigowego brutalność, naruszenie dobrostanu czy złe zachowanie osób podlegających odpowiedzialności dyscyplinarnej zgodnie z Ustawą o wyścigach konnych (Art. 23). Niestety obowiązujące przepisy nie dają dużych możliwości działania w kwestii tego co dzieje się poza torem:
§113 ust. 1 „Kto:
pkt. 3) przez umyślne działanie zmniejsza wartość użytkową konia,
pkt. 7) na terenie toru wyścigowego i w czasie wyścigów konnych świadomie zakłóca przeprowadzenie gonitwy,
pkt. 9) narusza obowiązki określone w przepisach o wyścigach konnych, wykonuje je w stanie po użyciu alkoholu lub środka odurzającego lub rażąco narusza porządek na terenie lub w lokalu należącym do toru wyścigowego,
pkt. 11) stosuje względem konia elementy wchodzące w skład siodła, ogłowia, uprzęży powodujące jego zranienia lub ból lub wiedząc o tym nie przeciwdziała temu
– podlega karze pieniężnej albo zawieszenia pozwolenia na kierowanie stajnią wyścigową albo zawieszenia licencji na trenowanie koni, dosiadanie koni (powożenie) albo pełnienie funkcji sędziego wyścigowego
§114 „Kto:
pkt. 2) znieważa osoby spełniające czynności związane z przeprowadzaniem gonitw,
pkt. 3) nie zgłasza przypadku zachorowania konia przed lub po gonitwie,
– podlega karze upomnienia albo nagany, albo karze pieniężnej.”
§116 ust. 1 pkt. 1
„Kto zapisuje do gonitwy z płotami lub przeszkodami konia źle skaczącego”
– podlega karze upomnienia, nagany lub karze pieniężnej”
Wprowadzenie regulacji o działaniu na „szkodę wizerunku wyścigów konnych” mogłoby pomóc w walce z osobami, które cechuje brak odpowiedzialności za powierzone im zwierzęta, zachowania urągające zasadom kultury czy szerzenie niczym nie podpartych oskarżeń. Niestety jest jeszcze druga strona medalu – zmowa milczenia. Trener, który doniósł na Andreę Marcialisa, że widział go na torze ze strzykawką zawierającą „jakąś substancję” dla jednych będzie bohaterem, a dla innych kapusiem. Rzadko się zdarza, aby ktoś czuł się odpowiedzialny za coś więcej niż swoje własne przysłowiowe „podwórko”. Dodatkowo presja „że jak wyjdzie, to będę skończony” powoduje, że chętnych do pomocy w piętnowaniu negatywnych postępowań nie ma. Świadomość tego, że jest się odpowiedzialnym za coś więcej, oraz mając prawne podparcie w przepisach znacznie ułatwiłoby pracę nad postrzeganiem wyścigów konnych.
Dodatkowo nieuchronność konsekwencji dla jeźdźców, którzy „okradliby” graczy i właścicieli, dla trenerów którzy zostaliby złapani na dopingowaniu koni, właścicieli którzy nie będą płacić za trening, sędziów którzy nie znają przepisów, czy organizatorów naruszających postanowienia regulaminu w efekcie długofalowym będzie mieć wpływ na wyścigi.
Niezależnie od tego czy i kiedy zostaną wprowadzone zmiany w regulaminie zawsze warto sięgnąć po obowiązujące przepisy i zapoznać się ze swoimi prawami oraz obowiązkami. Nie ma tego dużo, raptem kilka linijek. Wówczas np. właściciel niezadowolony z jazdy jeźdźca, który regularnie nadużywa bata, może skorzystać ze swojego prawa (§31 ust. 1 pkt. 2) i zapisać jeźdźca „bez bata”. Czy tym samym nie stajemy się odpowiedzialni za kształt i wizerunek wyścigów?
Jakub Kasprzak